Rodział Pierwszy
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Sierpień. Autobus linii 520. Temperatura przekroczyła chyba milion stopni na plusie. Czy może być coś gorszego? Stefek czuł jak pot spływa mu po plecach i po dupie. Tej płaskiej dupie, którą odziedziczył po matce i której tak bardzo w sobie nienawidził. Matki zresztą też nienawidził.
Jego myśli krążyły już tylko wokół tego, że zaraz zalegnie na plaży nad Wisłą i otworzy zimny browar. Marżolena już pewnie na niego czekała. Jak zwykle była za wcześnie. On jak zwykle się spóźniał. Przecież to nie jego wina, że ZTM go oszukał, tak? Jedyne, co go w tej sytuacji ratowało to, że był weekend. Zero korków plus bus pas. Spóźni się maksymalnie dziesięć minut.
Eustachy pojechał na weekend do rodziców pod Warszawą. Dlatego kiedy Marżolena zaproponowała alkoholizację nad Wisłą, Stefek nie zastanawiał się nawet trzydziestu sekund.
- Stara! Pytasz dzika, czy sra w lesie? Pewnie, że jestem chętny na piwko. Będzie ktoś jeszcze, czy tylko nas dwoje? – Marżolena przemilczała tę subtelność ze strony Stefka. Znała go na tyle, żeby wiedzieć, że jest chamem i prostakiem, który nigdy nie zważa na słowa i niczym się nie przejmuje. Albo inaczej – chce sprawiać takie wrażenie.
- Możliwe, że pojawi się też Balbina ze swoim nowym chłopem, ale to jeszcze nic pewnego.
- Hmmmm. Balbina równa się wódka. Niech stracę. Byle była zimna!
Oczywiście entuzjazm związany z piciem wódki był udawany. Wykrzywiało mu gębę i skręcało żołądek na samą myśl. Poza tym, wódka źle mu się kojarzyła. Z dnem, upodleniem, nieokiełznanym żywiołem, brakiem kontroli, z domem, z matką. Z tym wszystkim od czego uciekł zaraz po maturze.
Najpierw wyjazd do Łodzi. Studia, praca. Jeden facet, drugi facet, kilku kolejnych. Potem kariera w Stolicy. Tutaj poznał Eustachego, swoją pierwszą, prawdziwą miłość(?). Wszystko byłoby pięknie. Mogliby żyć długo i szczęśliwie, gdyby nie to, że Eustachy ukrywał swoją orientację.
CDN...